Ryszard Czarnecki fikcyjnie zatrudniał rolnika w swoim biurze poselskim. Zarzutów nie usłyszał, ale pieniądze musiał oddać

fot. flickr / euranet_plus

Na jaw wychodzą kolejne nieprawidłowości z rozliczeniami europosła PiS Ryszarda Czarneckiego. Okazuje się, że polityk zatrudniał fikcyjnie rolnika z wykształceniem podstawowym w swoim biurze poselskim. Mimo to nie usłyszał zarzutów prokuratorskich.

REKLAMA

W 2013 roku jednym z asystentów europosła Ryszarda Czarneckiego został 45-letni rolnik Grzegorz W. Mężczyzna, który posiada wykształcenie podstawowe, miał pracować w biurze we Włocławku. Pracę załatwił mu były poseł PiS Łukasz Z., który oczekiwał, że mężczyzna będzie faktycznie pracował w… jego gospodarstwie rolnym, z pensją 600 euro (w przeliczeniu na złotówki – po kursie ze stycznia 2013 r. – było to ok. 2 400 zł).

Sprawą zajęła się prokuratura. Jak donosi Radio ZET, według śledczych były poseł PiS Łukasz Z. najpierw zatrudnił rolnika w swoim biurze poselskim, a następnie zorganizował mu pracę na stanowisku asystenta parlamentarnego eurodeputowanego Ryszarda Czarneckiego. W konsekwencji Grzegorz W. otrzymał wynagrodzenie w wysokości 13,2 tys. zł z Kancelarii Sejmu RP i 44,2 tys. zł z Parlamentu Europejskiego.

Łukasz Z. jest oskarżony m.in. o to, że przekroczył uprawnienia funkcjonariusza publicznego, wypłacając ze środków biura poselskiego wynagrodzenie osobie zatrudnionej w jego prywatnym gospodarstwie. Mimo ustaleń prokuratury, że umowa o pracę zawarta między Ryszardem Czarneckim a Grzegorzem W. była fikcyjna, to europoseł PiS uniknął jakichkolwiek zarzutów w tej sprawie. Decyzją sekretarza generalnego PE Czarnecki musiał tylko zwrócić środki, które zostały wydane na fikcyjne zatrudnienie.

O nieprawidłościach finansowych z udziałem Ryszarda Czarneckiego jest głośno od dawna. Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) prześwietlił jego wnioski o zwrot kosztów podróży służbowych. Okazało się, że polityk deklarował dojazd do Brukseli okrężną drogą z Jasła, a podróżował w zimie zezłomowanym samochodem typu cabrio. Parlament Europejski zobowiązał go do zwrotu 100 tys. euro, które europoseł bezprawnie pobrał na rzecz swoich delegacji.

Źródło: RadioZET.pl

REKLAMA