Wczoraj Polska mierzyła się z deficytem energii elektrycznej. Ratowało nas aż czterech sąsiadów. Blackout tuż tuż?

fot. Pixabay

Polska w poniedziałek musiała sięgnąć po awaryjny import energii od aż 4 sąsiadów, aby utrzymać rezerwy mocy na bezpiecznym poziomie – informuje Puls Biznesu. Polskie Sieci Elektroenergetyczne poprosiły o wsparcie na okres 15 godzin.

REKLAMA

W poniedziałek Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) zaapelowały aż do czterech sąsiednich operatorów – z Niemiec, Szwecji, Litwy i Ukrainy – o międzyoperatorską pomoc. PSE uzgodniły z nimi awaryjny import mocy do Polski aż przez 15 godzin. Tak dużej ilości energii w ramach międzynarodowej pomocy w ciągu jednego dnia nie importowaliśmy nigdy wcześniej, nawet gdy miała miejsca awaria w Elektrowni Bełchatów.

Aby pomóc Polsce, Szwecja uruchomiła rezerwową elektrownię w Karlshamm. Polska zwróciła się o pomoc w pokryciu ok. 1700 MW deficytu energii we wskazanych godzinach zwiększonego popytu w poniedziałek – poinformował zarządca szwedzkiej sieci przesyłowej, cytowany przez Puls Biznesu.

Eksperci uspokajają, że bez importu awaryjnego zapewne nie mielibyśmy wczoraj do czynienia z blockoutem, ale władze PSE wolałby dmuchać na zimne. Aby Polacy nie byli świadkami dłuższych przerw w dostawach energii elektrycznej, trzeba liczyć na łagodną zimę. Jeśli nad Europę nie nadejdzie ekstremalnie mroźny i obszerny wyż atmosferyczny, to polskie elektrownie nie powinny mieć problemów z produkcją energii.

Źródło: Puls Biznesu, next.gazeta.pl

REKLAMA