
Prawo i Sprawiedliwość rozpoczęło zbiórkę funduszy na kampanię wyborczą. Gigantyczne środki na fundusz partyjny wpłacają działacze nominowani do zarządów państwowych spółek.
REKLAMA
W tym roku odbędą się wybory parlamentarne. Aby myśleć o dobrym wyniku, partie muszą zainwestować w kampanię wyborczą. Dlatego Prawo i Sprawiedliwość zbiera pieniądze od swoich działaczy, których partia nominowała do zarządów spółek Skarbu Państwa. Maksymalna kwota, jaką osoba fizyczna może wpłacić na ugrupowanie wynosi 45 tys. zł, czyli 15-krotność minimalnego wynagrodzenia. Sprawie wpłat przyjrzał się portal Onet.pl.
Maksymalne kwoty wpłacili na konto PiS m.in.: Małgorzata Sadurska (członek zarządu PZU, a wcześniej szefowa kancelarii prezydenta), Piotr Nowak (członek zarządu PZU, a wcześniej minister rozwoju), Ernest Bejda (członek zarządu PZU, a wcześniej szef CBA), prezes PKN Orlen Daniel Obajtek, prezes Tauronu Paweł Szczeszek, prezes PGE Wojciech Dąbrowski i szef banku PEKAO Leszek Skiba. Nieco mniejsze kwoty wpłacą również członkowie zarządów innych państwowych spółek, nominowani do nich przez PiS.
Łącznie w ten sposób PiS zapewniło sobie już niemal 1,3 mln zł. Trzeba zaznaczyć, że taka forma finansowania partii jest zgodna z prawem, choć pojawiają się wątpliwości natury etycznej. Opisana sytuacja zadaje też kłam teorii zwolenników obecnego rządu, że nadmiarowe zyski państwowych spółek zasilają w całości budżet państwa, na czym mają korzystać wszyscy Polacy. Realnie duża część środków trafia bowiem do władz spółek, które hojnie wspierają macierzystą partię.
Źródło: Onet.pl
REKLAMA