Nowy wiceminister sportu “stworzył” fikcyjną fabrykę maseczek. Firma Łukasza Mejzy sprzedawała bezwartościowe produkty samorządom

fot. Instagram / Łukasz Mejza

Łukasz Mejza niedawno został nowym wiceministrem sportu. Stanowisko otrzymał w podziękowaniu za wierne wspieranie PiS w głosowaniach sejmowych. Dziennikarze śledczy portalu Wirtualna Polska prześwietlili biznesowe działania posła.

REKLAMA

Łukasz Mejza do Sejmu wszedł wiosną w miejsce zmarłej Jolanty Fedak z PSL. Polityk nie chciał być jednak w opozycji, więc po objęciu mandatu stanął po stronie PiS, głosując ramię w ramię z partią rządzącą. Prawo i Sprawiedliwość w nagrodę zaoferowało mu tekę wiceministra sportu.

Dziennikarze śledczy portalu wp.pl, Szymon Jadczak i Mateusz Ratajczak, ujawnili jak młody poseł chciał dorobić się na pandemii koronawirusa. W kwietniu ubiegłego roku, Mejza zdecydował, że będzie handlował maseczkami. – Miał już gotową ofertę, wysłał mi ją mailem, z gotowym wzorem zamówienia. Przedsięwzięcie nazywało się “Pani Maseczka” – wspomina rozmówca portalu.

Polityk chwalił się, że maseczki, które kupuje w cenie 2,75 zł netto za sztukę, sprzedawał samorządom po 3,90 i 4,15 zł za sztukę. Zachęcał do współpracy na swoich warunkach. “Wszystko co sprzedaż powyżej tej kwoty dzielimy 50/50″ – informował swoich współpracowników.

W folderze “Pani Maseczki”, oprócz numeru telefonu i adresu mailowego do Łukasza Mejzy, znajduje się stwierdzenie, że “to wiodący producent zabezpieczających maseczek wielokrotnego użytku. Maseczki ochronne są podstawowym produktem chroniącym nas przed rozprzestrzenianiem się COVID-19”.

Okazuje się, że firma “Pani Maseczka” nigdy nie istniała, więc nie była producentem maseczek. Oferowany przez niego produkt nie zabezpiecza przed COVID-19, zdaniem ekspertów jest “kompletnie bezużyteczny”. Nie wiadomo, skąd Łukasz Mejza wziął sprzedawane maseczki, kto je kupił, ani ile obecny wiceminister sportu na nich zarobił. Śladu po tej działalności próżno szukać w jego oświadczeniach majątkowych.

Źródło: Wp.pl

REKLAMA