
Podczas wczorajszego posiedzenia Sejmu doszło do groźnego incydentu. Na sali plenarnej pojawił się mężczyzna, który nie miał przepustki i nie miał prawa tam przebywać.
REKLAMA
Podczas przemówienia Adriana Zandberga sala plenarna w Sejmie świeciła pustkami. W pewnej chwili w ławach poselskich pojawił się nikomu nieznany mężczyzna. Zrobił on kilka zdjęć, a następnie opuścił salę. – Czy ta osoba, która tutaj zajmowała miejsce to osoba, która miała przepustkę? To jest ktoś z państwa znajomych? – dopytywał prowadzący obrady wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski z PSL. Posłowie opozycji odpowiedzieli, że nie znają tego człowieka. – Straż Marszałkowska nie powinna wpuścić osoby, która nie jest albo posłem, albo nie posiada przepustki. Innej możliwości nie ma, żeby tutaj przebywać –tłumaczył wicemarszałek.
Z mężczyzną kilka zdań zamieniła posłanka Lewicy Małgorzata Prokop-Paczkowska, niezdając sobie sprawy, że nie miał on prawa tam przebywać. – Podczas debaty o polityce senioralnej podeszłam do kolegi z mojego klubu i poprosiłam, czy mógłby zrobić mi zdjęcie podczas wystąpienia. Usłyszał to mężczyzna, który siedział w pobliżu i zaproponował pomoc. Byłam zaaferowana swoim wystąpieniem, nie przyglądałam mu się zbytnio. Sądziłam, że to jeden z posłów KO, bo siedział bliżej prawej strony sali – powiedziała, w rozmowie z portalem Wprost.pl, który opisał zdarzenie.
Okazało się, że tajemniczym mężczyzną był Robert Galęba, który figuruje na stronie Sejmu jako asystent społeczny posła Lewicy Tadeusza Tomaszewskiego. To dziwna sytuacja zważywszy na to, że Galęba pełni tę funkcję od prawie trzech lat. Poseł przyznał, że rozważał, czy pozbawić go funkcji asystenta, ale ostatecznie skończyło się na rozmowie dyscyplinującej. Kancelaria Sejmu dotąd nie wydała komunikatu w tej bulwersującej sprawie.
Źródło: Wprost.pl
REKLAMA