Tomasz Lis stanął w obronie organizowanego przez Młodzież Wszechpolską marszu „Stop Agresji LGBT”, który w niedziele przejdzie ulicami Warszawy. Mimo ataków lewicowych posłów, dziennikarz przyznał, że każdy ma prawo manifestować swoje poglądy.
REKLAMA
„Od kilku lat w Polsce nasila się rewolucja antykulturowa spod znaku tęczy. Przekraczane są kolejne granice – coś, co było nie do pomyślenia jeszcze dekadę temu, dzisiaj powoli staje się normą. “Cipkomaryjki”, odrażające parodiowanie Najświętszego Sakramentu i Mszy Świętej, czy ostatnie ekscesy z wieszaniem tęczowych flag na pomnikach, to tylko niektóre przykłady działań lewicowych aktywistów i bojówkarzy.” – czytamy na stronie wydarzenia.
Taka zapowiedź spotkała się z atakiem ze strony skrajnej lewicy. – Panie Prezydencie Trzaskowski, czy to będzie legalne wydarzenie? Ratusz wydał na to zgodę? Tak tylko Pana pytam – jako (podobno) sojusznika osób LGBT+ – zapytała na Twitterze Katarzyna Ueberhan, posłanka Wiosny Roberta Biedronia.
Niepodziewanie odpowiedział jej Tomasz Lis, redaktor naczelny tygodnika „Newsweek”. – W Polsce jest konstytucyjne prawo do zgromadzeń. Także takich, które nam się nie podobają. Na tym polega państwo prawa – napisał Lis.
Przypomnijmy, że Rafał Trzaskowski zdołał już zablokować jeden marsz organizowany przez narodowców. Mowa o obchodach 100. rocznicy Bitwy Warszawskiej. Ratusz wyjaśnił, że decyzja nie zapadła z pobudek ideologicznych. Oficjalnie chodzi o zagrożenie epidemiczne, ale COVID-19 nie przeszkadzał mu w organizowaniu wieców podczas kampanii prezydenckiej.
Źródło: Twitter / własne
REKLAMA