Dowody skażenia Odry zostały spalone?! Państwowe laboratorium odmówiło zbadania śniętych ryb

fot. Twitter / Ratownictwo Wodne Rzeczpospolitej Oddział We Wrocławiu

Państwowe laboratorium odmówiło pod koniec lipca zbadania martwych ryb z Odry, które dostarczyli wędkarze. Zdaniem “Gazety Wyborcze” istotne dowody, które mogły odpowiedzieć na przyczynę skażenia rzeki, zostały spalone.

REKLAMA

Wędkarze już pod koniec lipca na własną rękę chcieli sprawdzić, co jest przyczyną śmierci ryb w Odrze. – Ponieważ WIOŚ we Wrocławiu poinformował wtedy, że w próbkach wody pobranych na śluzie w Lipkach znaleziono metyzylen chcieliśmy sami oddać ryby do badania w laboratorium w Puławach, ale powiedziano nam tam, że badanie jest niemożliwe, bo brakuje potrzebnych odczynników. Oddaliśmy więc wyłowione ryby do utylizacji, były już w stanie rozkładu, żywych ryb nie było – powiedział “Gazecie Wyborczej” Robert Suwada, dyrektor zarządu okręgu wrocławskiego Polskiego Związku Wędkarskiego.

Tym samym prawdopodobnie pierwsze dowody zatrucia Odry trafiły do firmy Ekolas z Kotlarni (woj. opolskie), która z kolei przewiozła je do punktu przeładunkowego w Węgrach pod Turawą. Finalnie zostały zutylizowane przez firmę Farmutil, do której trafiły z tzw. kategorią 1 – “wyłącznie do usunięcia” i zostały spalone.

Dziennikarze “GW” zwracają uwagę, że o inne dowody z lipca może być trudno, bo priorytetem było usuwanie martwych ryb z rzeki. Od 11 sierpnia wyławianiem zajmują się żołnierze i strażacy, gdyż od tego dnia obowiązuje całkowity zakaz kąpania się, połowu i pojenia zwierząt. Przypomnijmy, że pierwsze sygnały o tonach śniętych ryb na Dolnym Śląsku pojawiły się pod koniec lipca.  

Źródło: “Gazeta Wyborcza”

REKLAMA